czwartek, 14 marca 2013

1.Ostatni rok

1.

Słońce świeciło z niewiarygodną siłą i blaskiem, w okół dało się  poczuć woń świeżo skoszonej trawy dzień był naprawdę upalny i przyjemny. Na rozłożonym kocu na ziemi siedziały dwie młode czarownice : Lily i Diana. Rówieśniczki z niedługo zaczynającego się siódmego czyli już ostatniego roku w szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie.
Lily podparła głowę na dłoniach które przed chwilą trzymały książkę: "Eliksiry dla zaawansowanych'  i zwróciła się w stronę słońca zamykając oczy.
- Wiesz kim chcesz zostać?- zapytała Diana patrząc na przyjaciółkę i odkładając na bok jakiś pliczek zdjęć.
- Uzdrowicielem- powiedziała rudowłosa bez zastanowienia i założyła na swój nos okulary przeciw słoneczne, i odwróciła na brzuch by móc swobodnie rozmawiać z Dianą. - A ty? -zapytała z chytrym uśmiechem, szturchając przyjaciółkę w ramię tak, że o mało nie straciła stabilności.
-Może aurorem - powiedziała masując nieco obolałe ramię. - Nie chcę myśleć nawet o tym, że to ostatni rok- westchnęła zabierając magazyn : "Młoda czarownica"  który leżał nieopodal zwinęła go w rulon po czym  uderzyła w rudą czuprynę Lily.
-O nie, nie moja droga tak nie będziemy się bawić!- zakrzyknęła zielonooka z uśmiechem, gwałtownie wstała i pobiegła w stronę ogrodowego średniej wielkości basenu.
-Accio- szepnęła rudowłosa.
W powietrze uniosła się krągła bańka wody . Lily spojrzała na przyjaciółkę wyzywająco, Diana  patrząc po zielonookiej bardzo szybko odczytała jej zamiary ale było już za późno. PLUSK!  Bańka wodna "rozbiła" się ze sporym pluskiem o głowę młodej czarownicy przez dosłownie ułamek sekundy ukazując kolory tęczy. Diana stała przez chwilę osłupiała kojarząc fakty z otwartymi ze zdziwienia ustami. Po chwili potrząsnęła głową rozchlapując wodę dookoła, i pobiegła w stronę przyjaciółki i wepchnęła ją do basenu sama wskakując za nią. Kiedy obie wyszły na powierzchnię w całym ogródku Evans'ów było słychać dwa dźwięczne dziewczęce śmiechy.
Po typowym  chapaniu i podtapianiu dla dzieci i nastolatek w filmach i nie tylko, dwie młode czarownice postanowiły się przebrać. Obie 'cichutko' przemknęły przez szklaną werandę (tą gdzie przez ilość zieleni można poczuć się jak w dżungli ) a następnie przez salon (który był naprawdę w dobrym guście : ciemno bordowe z przejawem czerwieni ściany, drewniana, ciemna bukowa podłoga na której właśnie teraz pojawiły się ślady mokrych stóp, 'kamienny' kominek( na którym było duuużo zdjęć małego pulpecika Lily i kościstej do teraz Petuni), parę obrazów, okrągły jasny stół, w pobliżu był uwielbiany przez Dianę telewizor ( uwielbiała go za skakanie po kanałach. 'Tak to jest gdy z pełni czarodziejskiego domu przyjeżdża się do mugolskiego przedmieścia' - słowa Pana Evansa nie moje). Kiedy dziewczyny chichocząc mijały kuchnię (była ona dość przestrzenna i praktycznie otwarta z widokiem na salon) zobaczyły Petunię i Verona którzy w ten upalny dzień postanowili spędzić romantyczne popołudnie  przy lodówce i kubełku lodów waniliowych, karmiąc się nawzajem. I nie było by to takie złe gdyby nie sam fakt że wyglądało to komicznie; Petunia dostawała lody z najmniejszej łyżeczki jaką można było znaleźć w tej kuchni, a Veron ( który mógłby zjeść kościstą Petunię za jednym gryzem) z największej ŁYCHY  jedząc je łapczywie i w taki sposób, ze część tego co miało trapić do ust trafiało na wąsy lub szary podkoszulek. Dobrze to nie było jeszcze  najgorsze. Najgorsze było to, że ignorując obecność dziewczyn zaczęli się połykać nie, nie całować, połykać. Wyglądało to tak jakby 'piłka Veri' - określenie wymyślone i stosowane przez Dianę - miał zamiar wessać Petunię do swojej paszczy. Lily nie widziała w takich momentach czy ratować siostrę, czy lepiej nie przeszkadzać Veron'owi w wciąganiu jej siostry jak spagetti. Natomiast Dianę znowu korciło, żeby użyć 'jęzozlepa' i jak zwykle powstrzymała ją obecność Lily która pewnie dałaby jej niepotrzebny wykład.
Czarownice z niesmakiem podreptały po chodach do pokoju Lily.
 Pokój miał zielone ściany, przestrzenne okna, mini balkonik, kolosalne biurko zwane pieszczotliwie 'blatem' na którym wesoło pohukiwał  sobie Ralf (stary ale cały czas sprawny puchacz Lily, który imię zawdzięczał postaci z kreskówki którą rudowłosa oglądała nałogowo jeszcze przed przyjazdem do Hogwartu)  , średniej wielkości szafę  i sporawe łózko.
Gdy nastolatki się przebrały i siedziały właśnie w chłodnym pokoju Rudej snując plany na już nie tak daleką przyszłość usłyszały echo energicznego pukania które poniosło się po korytarzu piętra. Dziewczęta spojrzały po sobie, po czym pędem na bosaka pobiegły po schodach wyłożonych dywanikiem do drzwi. Lily otworzyła drzwi energicznie. Spojrzała na przybysza, a przybysz na nią nieco zdziwiony widząc jeszcze mokre rude włosy.                



_________________________________________________________________________________

Dla dociekliwych :

Lily i Diana poznały się już pierwszego dnia kiedy były przydzielone do wspólnego pokoju. Ale, ale na samym początku raczej za sobą nie przepadały. Lily myślała że Diana będzie się wszystkim przechwalać  i w dodatku będzie wredna, natomiast Diana myślała, że Lily jest po prostu nudna i zadziera nosa z powodu wiedzy ( choć ma to w sobie ziarnko prawdy bo Lily nieco zadziera ten swój nosek a Diana lubi czasami się podroczyć - wiadomo nikt nie jest idealny) . Jednak kiedy Lily zatęskniła za domem choć  zachwycona ale jednocześnie przerażona całym światem czarodziei to własnie Diana wyciągnęła w jej stronę pomocną dłoń. I tak właśnie zaczęła się przyjaźń. 

Diana ma nazwisko takie same jak James ponieważ są dalszym kuzynostwem, czasami spędzają nawet razem  rodzinne wakacje- ich ojcowie są jak bracia.  


Kontakt Lily-James Potter: Lily już tak szybko nie wpada w gniew czy szał gdy go widzi jednak jego żarty choć sama uważa je za śmieszne a się do tego nie przyznaje, krytykuje jako prefekt. 
Potter przez wakacje nie przysłał jej ani jednej sowy co rudowłosą zdziwiło, a na peronie po ukończeniu 6 roku ją przeprosił.    


Oki pierwsza notka. Krótka jak na mnie, ale jest i prawdopodobnie reszta tez taka będzie. Ten blog jest moim drugim i na razie pozostanie drugorzędnym, ponieważ najpierw chciałabym dokończyć moją pierwszą historię. Notki będą tu naprawdę rzadko albo bardzo zależnie od mojego kaprysu i od czau którego mi przeważnie brakuje. Jednaka mam zamiar pisać tą historię. Puki co jest tu dużo opisów - to też może się zmienić, chciałam żeby łatwiej było wyobrazić sobie dane pomieszczenie potem się zobaczy jak to będzie. To wszystko co do spraw organizacyjnych- a raczej braku organizacji. Teraz bohaterowie:




Lily Evans to 18-latka o zielonych oczach i ciemno rudych długich włosach. Sama nadałaby sobie tytuł przeciętnej jednak mogła pochwalić się wysokiej klasy urodą i inteligencją oraz mocą magiczną która mogła by zawstydzić niejednego 'czystokrwistego'. Bardzo uparta i zasadnicza ( do czasu).





Diana Potter to również 18-latka o niebieskich oczach, włosach na pograniczu blonu i brązu. Wesoła ale z ciętym językiem. Jest czystko krwista więc Lily pieszczotliwie nazywa ją 'Krwiaczkiem".
                                                       
 Reszta bohaterów przy następnym rozdziale !! 
   

4 komentarze:

  1. Bardzo fajne opowiadanie :D Mi się podobało i no.... RYBKIIIII :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Rybki są zaje ! ;D
    Rozdział niesamowity, czytając twój rozdział przed oczami miałam sceny które w nim były. Masz talent ! :)
    Korzystając z okazji zapraszam Cię do mnie na bloga, wczoraj dodałam prolog i chciałabym aby ktoś go przeczytał pisząc swoją opinię. Jestem gotowa na każdą krytykę, z wielką chęcią ją też przeczytam aby wiedzieć co trza poprawić.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Interpunkcja trochę leży. Przecinki stawia się przed że, iż, aż, choć, która itp. oraz pomiędzy dwoma np. Czasownkikami lub rzeczownikami. Tak w skrócie, bez zagłębiania się, ale poczytaj co nieco o tym. I ładnie piszesz, to prawda, ale bez przesady. Zabrakło opisów miejsca i postaci, bo co z tego, że na koniec umieszczasz opis postaci na końcu z bohaterów - to powinno być w opow. Tak samo to, jak się dziewczyny poznały. No i za mało przemyśleń i mogłabyś dodać więcej opisów uczuć. Ale całkiem nieźle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Trochę" jest bardzo subtelnym określeniem, doskonale zdaję sobie z tego sprawę w jak masowej ilości takowe błędy popełniam. Ortografia nigdy mnie nie lubiła, zresztą z wzajemnością. Osobiście mi błędy nie robią różnicy, ale wiem, że niektórych oczy bolą, lecz mam też dobrą wiadomość - mam Betę która poprawia aktualne rozdziały ;)
      Na temat czemu błędy robię itp. mogłabym się rozpisać, ale nie widzę w tym większego sensu i komu chciałoby się to czytać.
      Co do opisów staram się to poprawić cały czas, ale wychodzi jak wychodzi ;/

      Usuń