czwartek, 14 marca 2013

2. 1/2 Huncwotów

2.


Lily zmierzyła wzrokiem przybysza. Był on wyższy od niej przynajmniej o głowę jeśli nie więcej. Miał na sobie białą koszulkę z nieznanym rudowłosej logiem i ciemne szorty. Spojrzała na jego twarz. Lekki uśmiech z dołeczkami, potargane ciemne włosy i orzechowe oczy za szkiełkami okularów które miał na nosie.
- James?- zapytała niepewnie marszcząc brwi i mierząc Pottera wzrokiem.
- We własnej osobie- powiedział uśmiechając się szerzej i teatralnie się kłaniając- Diana musisz się zwijać- powiedział bez ogródek prostując się i poprawiając okulary patrząc przy tym cały czas w stronę Lily która nie ukrywała zdziwienia jego przybyciem.
- Który dzisiaj?- zapytała ni z tego ni z owego Lily.
- 29 sierpnia drogie panie- odpowiedział głos za James'em.
Lily spojrzała na posiadacza niskiego głosu który praktycznie z nikąd pojawił się za Potterem.Syriusz.
- To już pojutrze ? -zapytała retorycznie Diana przypominając tym jednocześnie o swojej obecności.
- Otóż to - powiedział Syriusz- Więc pakujemy się i zwijamy bo musimy kupić sobie jeszcze parę książek - powiedział dumnie w stronę Diany która najwyraźniej niebyła zadowolona z tej wiadomości.
Tą jakże wesołą konwersację przerwał dźwięk klaksonu. Cała czwórka obróciła się w stronę podjazdu na który wjechało własnie rodzinne Volvo w kolorze miedzi. Z samochodu powoli wyszedł Pan Evans i podszedł w stronę stojącego na podjeździe motoru. Black jak poparzony pobiegł w stronę jednośladu. Trójka nastolatków przyglądała się temu z uśmiechem, bo kiedy Syriusz biegł w stronę swojej ukochanej maszyny o mały włos się nie przewrócił na co tylko James zawiedziony westchnął -bo tak mało brakowało.
A Syriusz nawiązał konwersację z panem Evanse'em który wyraźnie podziwiał machinę. Po chwil Black już przestawiał swój ukochany, dopieszczony motocykl trochę dalej, a volvo wjechało do garażu. Niedługo po tym (a dokładniej 3 minuty) przy drzwiach stała już uśmiechnięta Pni Dorothy Evans (kobieta z krwi i kości. Włosy miał lekko rudawe jak jej młodsza córka) z szerokim jak na jej drobną twarz uśmiechem, a zaraz za nią pojawił się pan Evans- mężczyzna średniego wzrostu, któremu zakola zaczynały dawać się we znaki- bo w jego czarnej czuprynie pojawiały się już ubytki, jednak wyglądał na zadowolonego z życia człowieka choć zakupy które niósł zapewne nie należały do najlżejszych więc bez pytania wepchnął jedną torbę w ręce Syriusza a drugą w Jamesa uśmiechając się przy tym przepraszająco. Chłopcy jednak mimo, że zdziwieni postanowili pomóc.
- Do kuchni, do kuchni panowie !- zawołała pani Evans wesoło idąc w stronę kuchni.- Petuniu!- powiedział uniesionym głosem kiedy zobaczyła połykająca się dwójkę przy otwartej lodówce.
-Mamy gości.- oznajmiła pni Evans zamykając lodówkę i odstawiając lody z którymi poszło tęskne spojrzenie rozbieganych  świńskich oczek Verniego kuleczki.
- Też mam gościa- powiedziała wyniośle odrywając się do Verona.
- Idźcie do pokoju Petuniu- powiedział pan Evans spokojnie pokazując młodym czarodziejom miejsce gdzie mają odstawić zakupy.
- Choć Verni - powiedziała chwytając kolosa za rękę i ciągnąc w stronę schodów.  Przez chwilewszyscy nasłuchiwali bo  było słychać jak schody uginają się pod ciężarem pana Kuleczki a następnie nastała cisza.
-To my się będziemy zbierać - oznajmił James patrząc w stronę kuzynki.
- Nie żartujcie sobie tak nawet - powiedział szybko pni Evans - Zostańcie na obiad.
- Ale my naprawdę musi...- zaczął Potter ale nie było mu dane skończyć.
- Zostajemy!-krzyknęła pospiesznie Diana.
-Ale..-próbował zacząć ponownie James.
- To wspaniale!- przyklasnęła pani Evans - Dziś jemy wszyscy -dodała wesoło.
- Fajnie - mruknął  sarkastycznie Potter siadając na krzesło które stało przy blacie, przeczesując włosy i czując na sobie spojrzenie intensywnie zielonych tęczówek które starał się przez cały pobyt w tym domu zignorować.
Pod nieobecność Petuni i Verona, Diana pokazała chłopakom telewizor na których przeskakiwanie z kanału na kanał wywołało taki sam zachwyt jak początkowo u Diany która teraz 'spamowała' swoją wiedzą na temat danego kanału. 'Jak dzieci' mruknęła Lily idąc po napoje bo zapewne jej towarzyszą zechce się pić po tych okrzykach zachwytu. Wlała do 4 szklanek zimnej lemoniady i wróciła do gości po drodze mijając tatę który właśnie składał już piąty niemały wiatrak w tym domu. Postawiła ostrożnie szklanki na stole ignorując 'ochy' i 'ahy' oraz 'Daj! Daj mi spróbować' Syriusza i ' Nie jesteś tego godzien. To zbyt duże brzemię dla kogoś takiego '-jako cięta riposta Diany. Ale nigdzie nie widziała Potter'a. Czyżby poszedł? Rozejrzała się ponownie. Był. Stał przy kominku lustrując wzrokiem zdjęcia na nim postawione. Przy jednym się zatrzymał i zastukał palcem w szybkę ramki. Lily postanowiła pomóc 'biednemu' czarodziejowi. Zakradał się do niego i spojrzała wymownie na jego palec który nadal rytmicznie ale i delikatnie stukał w szybkę zostawiając na niej odciski palca. James obrócił się w jej stronę, zostawiając zdjęcie pulpeciastej Lily w spokoju.
- Się zacięło- powiedział tonem znawcy. na co Lily tylko wywróciła oczami, czując się w takiej sytuacji miało swobodnie.
- To nigdy się nie ruszało- powiedziała - Nie bawisz się już z telewizorem?-zapytała tonem który miał być poważnym lecz dało się w tym wyczuć śmiech który w sobie dusiła.
- Diana nie daje mi pilota - wytłumaczył wkładając ręce do kieszeni i patrząc w stronę  dwójki walczącej o pilota- Czy to na serio tak głupio wygląda? -zapytał całkiem poważnie patrząc jak to Syriusz który najprawdopodobniej dał Dianie fory ześlizguje się z kanapy udając konającego.
- Serio, serio - odpowiedziała Lily czując niezręczną cisze która już wisiała w powietrzu.

~*~

Utrzymać trójkę zwykłych nastolatków  spokojnych to jest wyczyn. Utrzymać trójkę młodych nastoletnich, pełnoletnich czarodziei  przy zwykłym obiedzie to równa się z cudem. Wszystko zaczęło się normalnie, nudno, prymitywnie ale w pełni po mugolsku. Kiedy mama podała chyba całą zawartość lodówki najbardziej ucieszył się Veron, kiedy podawano jakieś ziemniaczki  najbardziej ucieszył się Veron tylko na sałatkę się nie ucieszył i nie pożerał jej wzrokiem zanim przeszedł do czynu z innymi potrawami. 
- Verni naprawdę dużo zarabia- powiedziała Petunia dumnie przytulając się do wielkiego spoconego ramienia swojego wybranka. Który był bardzo wciągnięty pożeraniem zawartości półmisków. - Prawda kochanie?- zapytała już poważniej domyślając się, że przegrała z jedzeniem.
Veron powoli nie spiesząc się przełknął  zawartość swojej paszczy.
-Tak- odpowiedział lakonicznie, jednak Petunia nie mogła pozwolić by 'zasługi' jej lubego miały tylko takie wyjaśnienie więc postanowiła dać mu 'subtelny' sygnał. Uszczypnęła go ale za pierwszym razem nic to nie dało no bo niełatwo przebić się przez taką 'puszystkość'. Jednak za trzecim nerwowym i brutalnym podejściem udało się.
- W fabryce świdrów. to bardzo dobrze rokująca firma. - rozwiną swoją odpowiedź przerywając na chwilę kwestie priorytetową czyli jedzenia.
-Doprawdy interesujące. Możesz opowiedzieć o tym więcej ?- zapytał Black unosząc brwi ku górze i udając zainteresowanego, ba oczarowanego. I trzeba przyznać, że wyszło mu to perfekcyjnie. Pana kuleczkę zatkało, zresztą jak wszystkich przy stole oprócz Jamesa który zdążył przez te lata się przyzwyczaić do sposobów przyjaciela i Lily która pokręciła z zażenowaniem głową. 
Dianie z wrażenia wypadł widelec z dłoni. Spadł na drewnianą podłogę odbijając się od niej jeszcze kilkakrotnie przerywając tym ciszę. Diana zamrugała gwałtownie, po czym popatrzyła w stronę widelca tęsknym wzrokiem.
-Acc....- zaczęła ale zdążyła ugryźć się w język bo widelec lekko drgnął - A,a ale niefart - powiedziała powoli i  pośpiesznie wstając od okrągłego stołu zostawiając wszystkich w osłupieniu, i  idąc po widelec. 

_________________________________________________________________________________

Tego samego dnia 2 notka - wow nie spodziewałam się, że tak szybko pójdzie ale w razie czego radzę się nie przyzwyczajać ;)



Syriusz  Orion ( Łapa, Wąchacz) Black - wydziedziczony syn starego rodu czarodziejów, jako jedyny z niewielu ze swojej rodziny wie co dobre a co złe, i jednocześnie szkolny najpopularniejszy cassanowa.






James (Rogaś )Potter - rozpieszczony jedynak, champion qudditcha  o wiecznie roztrzepanych włosach a jednocześnie oddany przyjaciel trochę impulsywny ale szczery.

4 komentarze:

  1. Jestem, jestem cały czas. Nasza mnie wena na opowiadanie. Heh niestety żadne z poprzedniego. Póki co pomysł jest, więc myślę, że może ten uciągnę do końca? Może, może. Zobaczymy :)
    W każdym razie świetny rozdział i blog ;D
    Będę zaglądać a w razie czego informuj mnie proszę tu: http://hermiona-riddle-malfoy.blogspot.com/
    Pozdrawiam kochana i życzę weny:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej ;D bardzo ciekawe notki (obie). Heh w naszych opowiadaniach Lily wygląda tak samo.. ;D
    Czekam na kolejne notki mam nadzieję że pojawią się one szybko. ;d
    magia-za-rogiem.blogspot.com.

    OdpowiedzUsuń
  3. "- Się zacięło- powiedział tonem znawcy. na co Lily tylko wywróciła oczami, czując się w takiej sytuacji miało swobodnie.
    - To nigdy się nie ruszało- powiedziała - Nie bawisz się już z telewizorem?-zapytała tonem który miał być poważnym lecz dało się w tym wyczuć śmiech który w sobie dusiła. " Hahahahah świetny rozdział, zabawny przyjemny :D
    Lecę czytać dalej ^^

    OdpowiedzUsuń