6.
Całą noc nie
spałam. No dobrze, może nie całą noc, tylko jej część, ale mimo wszystko nie
mogłam. Po raz pierwszy, nie licząc pierwszej drogi do Hogwartu - wtedy to
chyba każdy był zdenerwowany, się bałam. Nie, nie o to, że w szkole będzie źle
czy niemiło, bałam się zostawiać moich rodziców i Petunię samych. Właśnie z tej
przyczyny praktycznie nie przespałam nocy. Osiadłam na prowizorycznym łóżku ze
złożonych kanap pociągowych. Za oknem rozpadał się deszcz, a wiatr szarpał
drzewa. Westchnęłam ciężko, pocieszając się myślą, że to tylko głupie
przeczucia
~*~
- Za godzinę
będziemy na miejscu! – na korytarzu rozległ się donośny głos któregoś z
prefektów.
Najwyraźniej
swoim wołaniem obudził Dianę, która usiadła i przetarła oczy. Wyglądała jak
małe dziecko.
- Co, już? –
odezwała się w pełni rozbudzona Jane. - Ja muszę się przygotować! –
zaprotestowała, gwałtownie wstając, i wymijając dopiero przebudzoną Dianę i Mary.
- A co tu
jest do przygotowania? - zapytała Diana, leniwie patrząc na Jane.
- Wszystko?!
- wrzasnęła blondynka, jakby to miała być konkretna odpowiedź na pytanie młodej
Potterówny. Potem szybko wyjęła ze swojego kufra jakiś mniejszy kuferek w
łososiowym kolorze, wyciągnęła z niego niedbale szatę i wybiegła z przedziału.
- Godzina to
sporo czasu - stwierdziła Diana, padając na zwiniętą bluzkę, która służyła jej
przez całą noc jako poduszka.
- Ooo, tak
dobrze to nie ma - powiedziałam i szybkim, gwałtownym ruchem odkryłam
przyjaciółkę.
- Przecież
to kupa czasu – powiedziała, siłując się ze mną, tyle że ja miałam przewagę –
byłam rozbudzona i nie potykałam się o własne nogi, tak jak ona.
Diana wstała
i nie omieszkała rzucić mi nienawistnego spojrzenia, na co tylko się
uśmiechnęłam.
Osobiście
mam się czym pochwalić, jako że mam wprawę w szybkim wstawaniu. Ogarnęłam się w
piętnaście minut - moja życiówka. Niestety, dziewczyny były niczym leniwce,
powoli wstając i szukając swoich szat, a składanie łóżka trwało chyba wieki.
Gotowe, i mniej więcej przytomne, wyszłyśmy z przedziału we trzy. Najwyraźniej
Jane postanowiła poczynić dłuższe przygotowania.
Wychodząc z
pociągu, jak zwykle zawiesiłam się przy widoku Hogwartu z daleka. Robił
piorunujące wrażenie: ciemne kamienne mury, które były ciepłe i pełne życia,
szczyty wieżyczek, wielkie okna z których biło światło. Mój dom - piękna myśl,
na którą nie sposób się nie uśmiechnąć. Gdzieś z oddali było słychać donośny
głos Hagrida, który wołał „pirszoroczni” i westchnienia zachwytu młodych
czarodziei. Pamiętam, kiedy ja przybyłam tu po raz pierwszy. I ta wyprawa
gondolami… Kiedyś chciałabym to zrobić ponownie.
Diana już
zajęła nam powóz.
Podobno ci,
którzy byli obecni przy czyjejś śmierci widzą testrale - konie ciągnące szkolne
powozy. Ja ich nie widzę i raczej nie chcę, jeśli taki jest koszt ich
zobaczenia.
- To jak,
jesteśmy gotowe na ostatni rok? - zapytała Mary, wsiadając do powozu jako
ostatnia.
- Zleciało
to stanowczo za szybko – powiedziałam, próbując rozplątać kołtuny na włosach
Diany (widać pokrewieństwo z Jamesem do czegoś zobowiązuje).
- A ja w tym
roku zrobię coś świetnego - powiedziała wesoło Jane. Ona z kolei została
zgarnięta po drodze do powozu.
- A co
zrobisz? -zapytała ożywiona Diana.
- A to już
tajemnica - stwierdziła blondynka, ukazując w uśmiechu swoje śnieżnobiałe zęby.
~*~
Wielka Sala,
sufit imitujący niebo, cztery długie stoły, które uginają się pod ciężarem
wszystkich dań, jak zwykle gwar i
przeraźliwy jazgot.
- Wreszcie w
domu! - przekrzyczał tłum Syriusz, biegnąc sprintem zająć miejsca przy stole.
- A temu co
strzeliło? - zapytała Diana, patrząc za oddalającą się sylwetką Blacka.
- Żebym to
ja wiedziała - mruknęłam i przeszłam przez drzwi. Powód, dla którego Syriusz
biegł, to stoły wręcz oblężone, łącznie z ukochanymi miejscami pośrodku.
- Ludziów
jak mrówków - powiedziała Diana, szukając wzrokiem wolnego miejsca. - Wolne? – zapytała,
podchodząc do jakiegoś młodszego chłopaka. Oczywiście to pytanie miało stwarzać
tylko pozory kultury.
- Ej, zajęte!
- powiedział niezadowolony, kiedy Potterówna już przymierzała się, by przysiąść
się obok.
Diana
obrzuciła chłopca nienawistnym spojrzeniem i stanęła między mną a Mary.
- Od kiedy tu
jest tak dużo uczniów? - zapytała naburmuszona (widocznie odmowa ją ubodła),
kiedy maszerowałyśmy dalej w poszukiwaniu miejsca.
- Dolicz do
tego nowych – powiedziałam, uśmiechając się pokrzepiająco, w sumie tylko na pocieszenie.
-
Najwyraźniej młodzików będzie trzeba trzymać na kolanach - powiedziała Mary,
rozglądając się bacznie za wolnym miejscem.
- Szukacie
czegoś, drogie panie? - zapytał z udawanym zdziwieniem Syriusz, obracając się
do nas przodem.
- Miejsca -
mruknęła Diana, patrząc z pożądaniem na przestrzeń, którą posiadali Huncwoci.
- Chyba
będzie wam ciężko, tyle ludzi tutaj – dodał Syriusz, udając przejęcie i
przykładając do czoła zewnętrzną część dłoni.
- A może zechcecie
nas wpuścić, co? – zapytałam, patrząc prosząco na Lupina, który ledwie
widocznie przytaknął.
- Posuń się,
Łapciu - powiedziała Diana, wpychając się obok Syriusza i robiąc miejsce mi
oraz Mary.
- Uwaga,
drodzy uczniowie - rozległ się głos dyrektora, a wszystkie szmery ucichły -
Witam was na kolejnym roku w Hogwarcie. Nie przedłużając, jak zwykle muszę
przypomnieć, iż chodzenie po zmroku po szkole jest zakazane, podobnie jak wyprawy
do Zakazanego Lasu - tu stary dobry Dumbledore zatrzymał wzrok na pewniej czwórce
niewinnych uczniów - A teraz, gdy wy, już doświadczeni, wiecie co robić, a
czego nie, niech rozpocznie się Ceremonia Przydziału! - machnął ręką na stoły,
które się rozciągnęły.
- Serio?
Dopiero teraz?- mruknęła Diana, wywracając oczami i siadając wygodniej.
Do sali
wkroczyli mali czarodzieje podążający za profesor McGonagall, która ubrana była
w szmaragdową szatę.
- Z roku na
rok są coraz mniejsi - mruknął Syriusz, wskazując podbródkiem na dzieci
maszerujące w równiutkiej kolumnie. Osobiście musiałam się powstrzymać, by nie
wypluć na Petera soku dyniowego.
- Byłeś taki
sam – powiedziałam, patrząc na małe trzęsące się galaretki siadające na stołku
- O nie, ja
byłem lepszy - powiedział pewny siebie Syriusz, ale zaraz oberwał w tył głowy
od Jamesa i Diany – A bardziej synchronicznie się nie dało? - warknął,
udając, że nie zrobiło to na nim wrażenia.
- Możemy
poćwiczyć, skoro tak nalegasz - powiedział James, poprawiając okulary na nosie.
Rozległy się
głośne brawa.
- Co…? -
zaczął Peter, ale przerwała mu Mary, dając odpowiedź
- Niejaka Cornelia
Flight jest już oficjalnie Puchonką – powiedziała, patrząc z uśmiechem w stronę
młodej czarownicy.
Mario
Gonzales... Gryffindor.
- Bijemy
brawa, bo nasz - zasądził Syriusz uderzając o swoje dłonie jak najmocniej.
- Przestań,
bo się spocisz - zauważył James przerywając oklaski Syriusza, które były już
jedynymi na sali.
Jean Silver...
Slytherin.
- Tylko nie
wybucz dziecka - powiedział Lupin, patrząc karcąco na Blacka, którego usta
ułożyły się w „o”.
- Dobra,
dobra - mruknął.
Po
zakończonej ceremonii nadeszła pora na jedzenie. Oczywiście co niektórzy nie
mieli zahamowań i jedli wcześniej.
Nie obyło
się bez małej walki o żarcie, co było kompletnie bezsensowne, ponieważ półmiski
same się napełniają najwspanialszymi, cieszącymi podniebienia smakołykami.
-
Pierwszoroczni, proszę za mną! – krzyknęłam, pokazując gestem dłoni, by
ustawili się za mną.
Już miałam
wyprowadzić moja kolumnę, ale usłyszałam za sobą nieco zachrypnięty głos
dyrektora.
- O godzinie
22.30 prefekci proszeni są do mojego gabinetu – oznajmił, zasiadając ponownie
do stołu nauczycielskiego.
Jeszcze
nigdy nie wzywał nas na samym początku. Sprawozdania czasami, choć często wyręczała
go profesor McGonagall, ale żeby tak od razu?
- Lily,
idziesz? - usłyszałam za sobą głos Remusa, który wyrwał mnie z zamyślenia. Mimo
że Lupin jest jednym z Huncwotów, udało mu się zostać prefektem.
- Tak, tak –
odpowiedziałam pospiesznie - Teraz parami za mną. Nie rozdzielać się, chyba że
chcecie się zgubić - zwróciłam się do dzieci, które nadal nie otrząsnęły się z
szoku, w jaki wprawił je Hogwart.
Poprowadziłam
grupkę pierwszorocznych przez zawiłe korytarze, schody, które lubiły zmieniać
swoje położenie (o czym oczywiście miałam obowiązek młodzików poinformować), aż
do pokoju wspólnego.
- Kolorowa
fasola - powiedziałam przed obrazem Grubej Damy.
- Jak miło
widzieć nowe twarze! - zaszczebiotała kobieta o czarnych włosach i mocnym
makijażu, uchylając swoją ramę i wpuszczając moją kolumnę do środka. Odczekałam
chwilę, pozwalając młodzieży się pozachwycać i zaczekać na kolumnę prowadzoną
przez Remusa.
-
Dziewczynki mają swoje dormitoria na lewo, chłopcy na prawo. Ostrzegam was,
młodzi gentelmani, że wchodzenie choćby na schody w stronę pokojów dziewczynek
może skończyć się nieprzyjemnie - zakończyłam z ulgą.
- A co się
stanie jeśli… - zaczął jakiś ciemnoskóry chłopiec, ale ja nie zdążyłam mu odpowiedzieć,
ponieważ ktoś mnie uprzedził.
- Zamienią
się w ślizgawkę - powiedział głośno James.
- Chyba, że
zna się sposób - dodał Syriusz i przybił piątkę przyjacielowi.
- James – warknęłam,
ewidentnie wracając do starych nawyków.
- Już, już - powiedział okularnik, unosząc ręce w
geście typu „ja nic nie zrobiłem” - Lepiej się tu nie zgubcie, bo pożre was
trójgłowy pies - dodał nonszalancko, kierując się w stronę męskiej części.
- Potter -
zdążyłam rzucić, zanim zniknął za drzwiami.
-Teraz, gdy
macie jakieś problemy, zwracajcie się do mnie albo do Lily - zaczął Remus,
kiedy ja patrzyłam jeszcze wrogo na drzwi, za którymi zniknął Potter - Plany
dostaniecie jutro na śniadaniu o 8.00, nowe hasła i inne informacje znajdziecie
na tej tablicy – powiedział, wskazując wiszącą na jednej ze ścian tablicę, na
której póki co nie było jeszcze nic. - Cisza nocna od 22, a teraz możecie się
rozejść - oznajmił.
~*~
- Jak
myślicie, o co chodzi dyrciowi? - zapytała Jane po raz piąty w przeciągu
godziny.
- Nie mam
bladego pojęcia – odpowiedziałam tak samo jak poprzednio.
- Jest już
22.22 - oznajmiła Mery, rozpakowując swój kufer.
- Ktoś cię
kocha - powiedziała wesoło Diana, szperając w swojej walizce w poszukiwaniu
piżamy.
- To znaczy,
że Lily musi się pospieszyć - powiedziała Mary, wywracając oczami.
- Ktoś cię
kocha! - powtórzyła głośniej Potterówna (jej się nie wmówi, że może w czymś nie
mieć racji).
- To ja będę
się zbierać – powiedziałam, wstając i idąc w stronę drzwi.
Powoli
zeszłam na dół. Po drodze dogonił mnie Remus i razem powędrowaliśmy pod gabinet
dyrektora.
Byliśmy
ostatni, kiedy dotarliśmy na miejsce, a wśród grupki można było zobaczyć Dumbledore’a.
- Skoro
jesteśmy już wszyscy, to idziemy - zarządził i szybkim krokiem wysunął się na
czoło kolumny młodych ludzi.
-
Profesorze, dokąd my... - Puchonka o żółtawej karnacji odważyła się przerwać
ciszę.
- Do Pokoju Życzeń.
Niepotrzebnie kazałem wam tutaj przyjść, ale spacery są zdrowe – powiedział,
dalej idąc prosto przed siebie.
Wymieniliśmy
pytające spojrzenia z Remusem.
Dyrektor
zatrzymał się raptownie przed jedną z całkowicie pustych ścian i machnął w jej
stronę ręką, jakby chciał cos złapać w powietrzu.
Ściana głośno zachrobotała i pojawił się na niej coraz to mocniejszy kontur
wielkich ciężkich drzwi, które nawet bez machnięcia różdżki otworzyły się przed
dyrektorem.
___________________________________________________________________________________
Hej, jeszcze tu jestem - tyle, że mój laptop walczy o życie i notka pisała się w nie skończoność ( na służbowym komputerze taty którego nie ogarniam bo mi cholerstwo wszystko co napiszę podkreśli).
Nie odpowiadałam na komentarze, nie czytałam blogów - PRZEPRASZAM ale nie miałam na to czasu, do tego projekty gimbazjalne i komunia brata, moje urodziny (ta dziś walnęło mi 15 wiosen) i ogółem.... grrrrrr. Z notki wieje nudą ale obiecuję postanowienie poprawy - notka jest pewnego rodzaju zapowiedzią przyszłych wydarzeń i było ciężko ją pisać.
Amen
P.S wolicie taką perspektywę (możliwe, że co jakiś czas zmienię bohaterów 'patrzących'), czy tą wcześniejszą?
P.S.2 : Dziękuję mojej Becie której chciało się poprawiać wszystkie moje błędy - owacje na stojąco proszę ;)
Hej, jeszcze tu jestem - tyle, że mój laptop walczy o życie i notka pisała się w nie skończoność ( na służbowym komputerze taty którego nie ogarniam bo mi cholerstwo wszystko co napiszę podkreśli).
Nie odpowiadałam na komentarze, nie czytałam blogów - PRZEPRASZAM ale nie miałam na to czasu, do tego projekty gimbazjalne i komunia brata, moje urodziny (ta dziś walnęło mi 15 wiosen) i ogółem.... grrrrrr. Z notki wieje nudą ale obiecuję postanowienie poprawy - notka jest pewnego rodzaju zapowiedzią przyszłych wydarzeń i było ciężko ją pisać.
Amen
P.S wolicie taką perspektywę (możliwe, że co jakiś czas zmienię bohaterów 'patrzących'), czy tą wcześniejszą?
P.S.2 : Dziękuję mojej Becie której chciało się poprawiać wszystkie moje błędy - owacje na stojąco proszę ;)
Super ! Uwielbiam czytac twoj blog <3 pisz szybciutko zycze duuuuzo weny i wszystkiego najlepszego na urodzinki :** :)
OdpowiedzUsuńMiło, że się podobało, i dziękuje :)
UsuńNiby to taki wstęp, a jednak czytałam to z przyjemnością. ^^ W ogóle się nie nudziłam. :D Trochę dziwnie wyszła ta ceremonia przydziału. Rozmowy bardzo mi się podobały, ale Dumbledor wydawał się być jakiś skrócony. :P
OdpowiedzUsuńJejć naprawdę nie wiem która narracja mi bardziej odpowiada. Wybacz, nie potrafię zdecydować.
^^
O! Jak dodasz coś nowego to śmiało zostawiaj taki dopisek w komentarzu. Bardzo lubię twoje opowiadanie, więc chce być na bieżąco informowana. ^^
Tak z tą ceremonią muszę przyznać, że skróciłam - nie chciałam by było jak w książce ale z drugiej strony nie wiedziałam jak to jeszcze rozwinąć - i wyszło tak jak jest ;/.
UsuńMiło to słyszeć :)
Ale wtopa... Nie życzyłam ci niczego. -_- Przepraszam, przepraszam, przepraszam! Nigdy nie patrzę na datę i myślałam, że twoje urodziny musiały się odbyć wcześniej! Bardzo mi przykro. :'(
UsuńSpóźnione (przepraszam, że tak mocno): Wszystkiego najlepszego! Weny! Weny i jeszcze raz weny! Oby do 16 wiosny doszło jeszcze masę rozdziałów i abyś dobrze się w tym czasie bawiła! :D
Ha dziękuje,dziękuję, dziękuję :*. Spokojnie nic wielkiego się nie stało :)
UsuńSpóźnione, ale szczere. Wszystkiego najlepszego ! Spełnienia marzeń, dużo weny i czego sobie zapragniesz ; *
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, uważam, że był bardzo ciekawy i mam nadzieję, że kolejny pojawi się szybciej i będzie więcej do czytania !! :)
Pozdrawiam ; )
http://destroyerofevil-elitamagow.blogspot.com/
Dziękuję :* Kolejny rozdział na pewno będzie szybciej - już się o to postaram :)
UsuńEjej, nie wiedziałam, że masz urodziny! O.o W takim razie wszystkiego najlepszego, spełnienia wszystkich marzeń, fajnego chłopaka xD dobrych ocen, i żebyś miała siłę i chęć do pisania ;*
OdpowiedzUsuńHahah dziękuje - przyda się :)
UsuńWszystkiego najlepszego, dużo weny, a przede wszystkim czasu i chęci na napisanie kolejnego rozdziału! : )
OdpowiedzUsuńJestem strasznie ciekawa o co chodzi Dumbledor'owi! Jeśli chodzi o narrację- jest ok, chociaż wybór między tymi dwoma sposobami jest ciężki. No ale pisz tak, jak jest Ci wygodniej!
Tak więc jeszcze raz życzę weny i pozdrawiam! :))
Dziękuję, dziękuję, dziękuję :) Już w następnym rozdziale raczej się wyjaśni :* I jeszcze raz Dziękuję :)
UsuńSto Lat i weny życzę ;d
OdpowiedzUsuńTak jak zapowiadałaś rozdział ewidentnie jest zapowiedzią do czegoś większego. .;;)
Jak zwykle ponarzekam..za krótko ;d ! Ale i tak mi sie podobało ;d
czekam na kolejne oraz zapraszam do mnie;D
Miło to słyszeć (bardziej czytać ale ciiii). Teraz powoli zacznie się dziać - taki przedsmak :P
UsuńHej :D Niesamowity blog! Mogłabyś mnie informować o nowych notkach na moim blogu?
OdpowiedzUsuńhttp://mybooksmylife.blog.pl/
Zapraszam tez do czytania moich recenzji i książki ;p
pierwszy rozdział na stronie "Kreatywnie" a kolejny na stronie głównej pojawi się wieczorkiem :D
Chętnie poinformuje i dziękuję:) Na pewno zajrzę
UsuńSpóźnione najlepszego!!!
OdpowiedzUsuńRozdział cudny...jak dla mnie perspektywa obojętnaxD
Dziękuję :*
Usuń